czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 2.

Obudził mnie krzyk matki. Zerwałam się na równe nogi, złapałam pierwszą rzecz, która wpadła mi w ręce i pobiegłam w stronę, z której dochodził głos. Moje serce zatrzymało się na chwilę, gdy ujrzałam stojącą w nich osobę.
- Tato, tatusiu! - zawołałam, po czym podbiegłam do niego i owinęłam ramiona wokół jego szyi.
Objął rękami moją talię, przyciskając mnie mocno do siebie. W tej chwili nie zwracałam uwagi na to, że mam na sobie wczorajsze ubrania, a moje włosy zapewne są w okropnym stanie.
Po kilku minutach ciągłego przytulania oderwaliśmy się od siebie i jak na komendę spojrzeliśmy na przyglądającą nam się ze złością kobietę.
- Skończyliście już ten cały pokaz? - warknęła. - Znalazł się dobry tatuś, co zostawił swoje dziecko i nagle uciekł do Londynu. Tylko nikogo nie obchodzi to, że ja muszę się męczyć z tą niewdzięczną dziewuchą!
- I właśnie dlatego tu jestem. Żebyś nie musiała się 'męczyć', jak to ujęłaś. - odpowiedział spokojnie tata. Ja to bym jej już dawno wygarnęła, że to chyba ja się z nią męczę.
- Co masz na myśli? Chyba nie zamierzasz tu zamieszkać? - zaśmiała się nieprzyjemnie.
- Nie. Zabieram Jenny do Londynu, tak jak ustaliliśmy.
- Och... chyba zapomniałam jej powiedzieć, że ma się spakować. - powiedziała z udawanym przejęciem.
- Nic się nie stało. Od tego są telefony, więc sam jej powiedziałem. - uśmiechnął się mężczyzna.
- Masz wszystko? - zwrócił się do mnie.
- Tak. Ewentualnie kupię sobie coś na miejscu. - przez moje ciało przebiegł dreszcz podekscytowania.
- Świetnie. Zaprowadź mnie do pokoju, żebym mógł wziąć twoje rzeczy.
Kompletnie zignorowaliśmy oburzoną kobietę i ruszyliśmy schodami na górę. Weszliśmy do mojego pokoju i od razu poczułam wstyd, bo na podłodze leżały porozrzucane ubrania.
- Um... pakowałam się wieczorem i zapomniałam posprzątać.
- Spokojnie. - uśmiechnął się pocieszająco. - Wiem jak to jest. - dodał.
Nie odpowiedziałam. Zwykle nikt nie wchodził do mojego 'królestwa', więc nie miałam się o co martwić. Złapałam leżące najbliżej mnie ciuchy i szybko wrzuciłam je do szafy. Mężczyzna zaśmiał się i podszedł do łóżka, na którym znajdowała się walizka ze wszystkimi niezbędnymi rzeczami.
- Jak długo zostanę w Londynie?
- Cóż, zadbam o to, by jak najdłużej.
- Chciałabym się tam przeprowadzić na zawsze.
- Jeśli wynegocjujemy to z twoją matką, to nie widzę przeszkód.
- Pomarzyć zawsze można. - westchnęłam.
Ojciec zachichotał i przytulił mnie do siebie.
- Zrobię wszystko, żebyś przeniosła się tam na stałe.
- Cieszę się, że cię mam. - wyszeptałam.
Zamiast odpowiadać objął mnie mocniej i cmoknął w czubek głowy.
- Skarbie, musimy się już zbierać. - spojrzał mi w oczy.
Skinęłam lekko, po czym poprosiłam, aby dał mi chwilkę na ubranie się. Złapałam jakieś czyste ubrania i pobiegłam do łazienki.
Wzięłam rekordowy 3-minutowy prysznic i uczesałam szybko włosy.
- Gotowa! - krzyknęłam, wchodząc do kuchni.
- Dobrze. Jesteś pewna, że wszystko zabrałaś?
- Tak.
- W takim razie chyba możemy już jechać.
- Yhym.
Ruszyłam do drzwi, nie oglądając się za siebie. Usłyszałam chrząknięcie i mimowolnie przewróciłam oczami.
- Masz zamiar tak po prostu wyjechać? Zostawić mnie, Logana, pracę i całą resztę?
- Ee... tak?
- W porządku. - wzruszyła lekceważąco ramionami. - Ale pamiętaj, że ja ci więcej nie pomogę.
- Jakbyś rzeczywiście kiedykolwiek mi pomagała. - burknęłam.
Posłała mi piorunujące spojrzenie i przeniosła wzrok na jakiś punkt za mną. Odwróciłam się w tamtym kierunku i zobaczyłam hamującego śmiech ojca.
- Umiejętność pyskowania z pewnością odziedziczyła po tobie. - warknęła kobieta.
- Niech ci będzie. - odpowiedział ojciec, nadal chichocząc pod nosem.
Szkoda, że nie odziedziczyłam po nim tego spokoju. On każdą perfidną zaczepkę ze strony mojej matki obracał w zwykły żart, a to wymaga naprawdę dużo cierpliwości. Ona potrafi być taką...
- Jenny! - nie było mi dane dokończyć swoich rozmyślań, bo ktoś zaczął stukać mnie w ramię. I jeśli miałabym zgadywać, był to zdecydowanie tata. Matka zawsze używała pełnej formy mojego imienia.
- Co? - rozejrzałam się wokół sprawdzając, czy ta... moja mama już sobie poszła.
- Wyszła, pokazując mi przy tym środkowy palec.
- Och... i tak potraktowała cię łagodnie. - spojrzałam na zegarek znajdujący się na moim lewym nadgarstku.
Wzruszył ramionami i otworzył przede mną drzwi. Mruknęłam coś na kształt "dzięki" i podeszłam do auta, zaparkowanego za bramą. Z wielką gracją zapakowałam się do luksusowego samochodu, kiedy ojciec wkładał do bagażnika moje rzeczy.
- Jak długo będziemy jechać? - zapytałam, kiedy ruszyliśmy.
- Stąd do lotniska jest tylko kilka minut.
- Lotniska? - upewniłam się.
Przytaknął i skupił się na drodze.
- To my nie jedziemy tam samochodem?
- Samochodem przez ocean? - zadrwił.
Zarumieniłam się i wyjrzałam przez okno, przyglądając się mijanym przez nas budynkom.

***

 Na lotnisko dotarliśmy jakieś piętnaście minut później.
- Uprzedzając twoje pytania, lecimy pierwszą klasą. - oświadczył ojciec, targając za sobą moją walizkę.
- W porządku. - kiwnęłam krótko głową.
- Idę do toalety. - poinformowałam, ale zanim zdążył odpowiedzieć, byłam już w połowie drogi.
Mówcie co chcecie, ale serio chciało mi się siku.
- Dokąd tak pędzisz? - zawołał ktoś za mną.
Odwróciłam się szybko i spojrzałam na opierającego się o ścianę Nialla.
- Nialler?! - wykrzyknęłam. - Co ty tu robisz?
Nie zdołałam powstrzymać wielkiego uśmiechu, który wręcz pchał się na moje usta.
- Myślałaś, że tak po prostu pozwolę ci wyjechać? - podszedł do mnie.
- Skąd wiedziałeś, że opuszczam Mullingar?
- Znajomości. - zaśmiał się. - W każdym razie, twój ojciec pozwolił mi z wami lecieć.
- Yay!
- Też się cieszę. Właśnie, dokąd się tak śpieszyłaś?
Otworzyłam szerzej oczy i spojrzałam w dół.
- Jestem mokra? - zapytałam.
- Zawsze, gdy mnie widzisz.
Przewróciłam oczami na jego odpowiedź i obciągnęłam bluzkę.
- Muszę do łazienki.
- To idź. - zachichotał, po czym klepnął mnie delikatnie w tyłek.
Jęknęłam i rzuciłam w jego stronę mordercze spojrzenie.
- Zrób tak jeszcze raz, a przysięgam, że nie wytrzymam.
Jak na złość zaczął udawać odgłos szumu wody.
- Jesteś martwy. - wskazałam na niego palcem i pognałam do toalety tak szybko, jak tylko pozwalał mi na to pełny pęcherz.
Gdy tylko zrobiłam to, co miałam w zamiarze, wróciłam do rozmawiającego z Niall'em ojca.
- Gotowi? - zapytał.
- Tak.
***

Pięć godzin później byliśmy już na lotnisku w Londynie i odbieraliśmy bagaże. Pewien mężczyzna 'zupełnie przypadkowo' dotknął ręką moich pośladków i 'całkowicie niezamierzenie' je ścisnął. Niall aż kipiał ze złości i prawie rzucił się na tego faceta.
Dobrze, że ojciec wtedy nie patrzył.
Po załatwieniu wszystkich niezbędnych rzeczy weszliśmy do jednej z tych słynnych, czarnych taksówek, która podwiozła nas pod sam dom.
- Nie mogę uwierzyć, że tu jestem. To takie nierealne. - wyszeptałam do przyjaciela.
Uśmiechnął się w odpowiedzi i objął mnie ramieniem.
- Co u twojego chłopaka? - zapytał, łaskocząc mnie lekko, przez co zachichotałam.
- Jasna cholera! - zawołałam.
- Uważaj na słowa, młoda damo. - uśmiechnął się ojciec.
- Co się stało? - Niall spojrzał na mnie uważnie.
- Ugh... Nie powiedziałam Loganowi, że wyjeżdżam.
- No i? Od tego są telefony. - chłopak usiadł na kanapie, po czym pociągnął mnie tak, że skończyłam lądując na jego kolanach.
Nie byłam zbyt przekonana pomysłem tłumaczenia się Loganowi przez komórkę.
- A nawet jeśli ty mu tego nie powiesz, to możesz być pewna, że dowie się wszystkiego od twojej matki. - wtrącił tata.
Niall pokiwał głową i palcem zaczął kreślić nieduże kółka na moim udzie.
- Tak mi przyszło do głowy, że skoro jesteśmy już w Anglii to mógłbym przedstawić ci moich kolegów, z którymi grałem kiedyś w zespole. - zaproponował chłopak.
- Byłeś w zespole? - zmrużyłam oczy, a on powtórzył mój ruch.
- Tak.
- Jak się nazywaliście?
- One Direction.

~ ~ ~ ~ ~
Hej :)
Chciałam wam baaardzo podziękować za wszystkie komentarze pod tamtym rozdziałem ;* nawet sobie nie wyobrażacie jak miło się je czyta.
Nie mam pomysłu, co jeszcze napisać w tej notce, więc tylko jeszcze raz podziękuję Little Alex za nominację do Liebster Blog Award i ogłoszę, że kolejny rozdział dodam za tydzień - 17 lipca ;)

2 komentarze:

  1. Albo mi się wydaje, albo bardzo rozwinęłaś się od czasów "My". Fajniejszy język, dłuższe dialogi i w ogóle jakoś tak miło się czyta :-)
    Życzę weny :-*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz :) ily