sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 1.

Jennifer's POV:
- Mogłabyś przestać marudzić i wreszcie za niego wyjść. Tworzycie fajną parę, lubicie swoje towarzystwo i dobrze się dogadujecie. Logan to świetny kandydat na męża. Dba o ciebie, jest romantyczny i ma tyle pieniędzy, że przez resztę życia mogłabyś tylko leżeć i pachnieć. - narzekała moja matka.
W jej życiu wszystko sprowadzało się do pieniędzy. Nie zależało jej na tym, czy kocham Logana, chodziło jej o dorwanie się do majątku jego rodziny, a do tego nie mogłam dopuścić.
Nie rozumiem dlaczego nie mogę mieszkać z ojcem, który w przeciwieństwie do mojej matki, zawsze troszczył się o moje samopoczucie i przejmował się moim zdaniem. Mogłam mu się zwierzyć, gdy tylko miałam ochotę, a on rzuciłby w cholerę cały świat, by móc usłyszeć, co mam mu do powiedzenia.
Niestety widywałam się z nim dość rzadko, częściej były to kilkugodzinne rozmowy telefoniczne, po których mój nastrój zawsze się polepszał. Mullingar oddzielone było od Londynu zbyt dużą ilością kilometrów, więc okazjonalne spotkania musiały mnie zadowalać.
Całkowicie zignorowałam matkę i chwyciłam ze stołu komórkę.
*Znowu się zaczyna.* - wystukałam na klawiaturze tekst, po czym wysłałam go tacie.
Po niecałej minucie zobaczyłam odpowiedź.
*Udawaj, że słuchasz i przytakuj temu, co mówi. Nie ma sensu się z nią kłócić. Zadzwoń do mnie później.*
- Oh, to Logan! - krzyknęła wesoło kobieta, wyglądając przez okno. - Spójrz, niesie kwiaty!
Szczerze mówiąc, nie chciałam go tu teraz widzieć. Trochę obawiałam się, że moja matka palnie coś głupiego odnośnie małżeństwa. Wiem, że jeśli nie zgodzę się na ten ślub, ona będzie gotowa uwieść Logana, aby dostać się do jego pieniędzy. To żenujące.
Od kiedy mój chłopak wspomniał coś o tym, że chciałby się ze mną niebawem ożenić ona cały czas powtarza, że powinnam to zrobić. Jej nie interesuje, że jestem młoda i nieprzygotowana na związanie się z kimś na resztę życia.
Samo to, że zgodziłam się zostać dziewczyną Logana (zgadnijcie zresztą za czyją namową) było ogromnym błędem. Nigdy nic do niego nie czułam, traktowałam go jak dobrego przyjaciela, który rozumiał moje problemy. Nic więcej.
Ta kobieta nieźle manipuluje ludźmi. Nie dziwię się ojcu, że się z nią rozwiódł.
Przestałam zaprzątać swoją głowę niepotrzebnymi myślami, kiedy poczułam ciepłe usta na moim policzku. Po chwili pod mój nos zostały podstawione piękne, czerwone róże.
- Dziękuję, są śliczne. - mruknęłam zła na siebie. On się tak stara, a ja wciąż zachowuję się jak małe dziecko, które jest wiecznie obrażone na świat za byle gówno.
- Nie tak śliczne jak ty. - Boże, jakie to było przereklamowane.
Czułam na sobie przeszywający mnie na wskroś wzrok mojej matki, patrzącej się na nas jak w obrazek.
- Taa... cóż, jeszcze raz dziękuję. - uśmiechnęłam się fałszywie.
- Myślałaś może nad moją propozycją? - zmienił nagle temat.
Nie, proszę. Tylko nie to. Znowu będziemy gadać o tym pieprzonym ślubie, na który tak, czy siak się nie zgodzę?
- Nie. - warknęłam. - To znaczy, nie miałam ostatnio zbyt wiele czasu. - poprawiłam się szybko, widząc jego zaskoczone spojrzenie.
W jego oczach dostrzegłam zrozumienie i przyjazne ciepło, gdy powoli kiwnął głową.
Błagam, niech on przestanie być taki uprzejmy.
Moja matka postanowiła zabrać głos, chociaż spokojnie obyłoby się bez jej wtrącania.
- Niedługo da ci odpowiedź. Oczywiście się zgodzi. Prawda, Jennifer? - wysyczała.
- Spokojnie, kochanie. Mamy jeszcze czas. -  chłopak pogłaskał mnie po ramieniu.
- Uhm. 
- Dam wam chwileczkę. Porozmawiajcie sobie, a ja w tym czasie pójdę do swojego pokoju. - ukazała rząd białych zębów, ale jej uśmiech posłany był w stronę Logana. 
I tak wiem, że będzie stała i podsłuchiwała pod drzwiami. 
- W zasadzie to powinienem już iść. Tak tylko wpadłem dać kwiaty. - on chyba zdał sobie sprawę, że nie będę z nim rozmawiać. 
- Cześć, Jenny. Do widzenia, pani Stewart.
- Do zobaczenia, kochany. - zachichotała moja matka, czerwieniąc się przy tym.
Ja pierdolę, kobieto, on ci tylko powiedział 'do widzenia'.
Dałam mojemu chłopakowi krótkiego całusa w usta i poszłam na górę pamiętając o tym, że ojciec prosił, bym do niego zadzwoniła.
Wyglądając przez okno w moim pokoju, wybrałam numer i po pierwszym sygnale usłyszałam jego głos.
- Cieszę się, że zadzwoniłaś, księżniczko. - nie widząc jego twarzy mogłam stwierdzić, że w tej chwili się uśmiecha.
- Tak. Um... prosiłeś, żebym zadzwoniła, więc co chciałeś?
- Chciałem zapytać czy jesteś już spakowana.
Co?
- Spakowana na co? - ciekawe, która jest u nich teraz godzina. Może dopiero się obudził i nie jest do końca świadomy tego, co mówi.
- Uh... oczywiście. Co za kobieta? Prosiłem ją wyraźnie, żeby cię poinformowała, ale nie. Ona jak zwykle musi zrobić po swojemu! - mamrotał cicho i chyba mówił bardziej do siebie niż do mnie.
- Tato, o czym ty mówisz? - może on jest pijany?
- Miałaś do mnie przyjechać, do Londynu. Pomieszkać ze mną trochę, bo matka twierdzi, że nie ma już do ciebie siły. Podobno ciągle imprezujesz, włóczysz się z jakimś złym towarzystwem, bla, bla, bla i coś tam jeszcze, ale nie bardzo chciało mi się jej słuchać. -
O mój Boże! Nareszcie, po tak długim czasie w końcu zobaczę się z moim ojcem!
Zaczęłam piszczeć i podskakiwać w miejscu, aż przerwał mi śmiech mojego taty.
- Hej, spokojnie. Jak widzisz, ta wiedźma nie ma zamiaru ci nic mówić. Zrobimy tak, ty się dyskretnie spakujesz, a ja osobiście po ciebie jutro przyjadę, może być?
- Tak, tak, tak! Matko, ile czasu ja cię nie widziałam! Nie wiem jak wytrzymam do jutra!
- Mała, posłuchaj. Twoja matka nie może się o niczym dowiedzieć, więc postaraj się zachowywać normalnie. - zachichotał, a ja odpowiedziałam mu tym samym.
- Skarbie, muszę już kończyć, ale zadzwonię jutro, dobrze?
- Tak. Kocham cię, tatusiu.
- Ja ciebie też.
I nasza rozmowa dobiegła końca, a ja rzuciłam się na łóżko i westchnęłam, ciesząc się.
- Jennifer? Z kim rozmawiasz? - usłyszałam obojętny głos mojej matki, dochodzący zza drzwi.
Nie twój, kurwa, interes.
- Z nikim. - odkrzyknęłam.
- Przecież słyszałam.
- Jezu, już nawet z Eve nie mogę porozmawiać bez twojego wpieprzania się we wszystko co robię? - na swoją obronę mam to, że ona mnie celowo wyprowadza z równowagi.
- A z czego się tak cieszyłaś?
- Gówno ci do tego! - krzyknęłam. - Nagle się zaczęłaś mną interesować, co?
Usłyszałam odgłos odbijanych od podłogi obcasów, który powoli cichnął.
Poszła sobie.
Przynajmniej nie będzie mi przeszkadzać w pakowaniu.
Wygrzebałam z szafy dużą walizkę i zaczęłam zastanawiać się, co ze sobą zabrać. W Londynie pogoda bywa bardzo zdradliwa, a w dodatku często pada deszcz. Ułożyłam w nienaganną kostkę kilka bluzek, jakieś spodnie, parę bluz i mając całkowicie zapełnioną walizkę zaczęłam od niechcenia wrzucać do niej bieliznę i inne takie. Znalazłam jeszcze jedną torbę i umieściłam tam drobiazgi, czyli różne bransoletki, kolczyki, kosmetyki oraz pieniądze. Byłam pewna, że ojciec będzie za mnie płacił, ale lepiej dmuchać na zimne. Chyba spakowałam już wszystko. Wyjrzałam za okno, by zobaczyć zachodzące słońce. Jeszcze tylko kilka godzin i spotkam się z tatą. Kurwa, jeszcze kilka godzin i będę w Londynie!
Swoją drogą muszę koniecznie nagrać reakcję matki, gdy go tu zobaczy. Bez wątpienia to będzie cholernie śmieszne.
Włączyłam laptopa i wpisałam w wyszukiwarce 'atrakcyjne turystyczne w Londynie'. Przeglądałam każdą możliwą stronę internetową, aż poczułam, że zasypiam, myśląc o podróży.

~ ~ ~ ~ ~
Hej.
Powracam z pierwszym rozdziałem!
Pisany z perspektywy Jennifer, żebyście mogli lepiej poznać jej postać. 
Jakoś niedługo powinien pojawić się Harry, więc szykujcie się na dramy :3
Kolejny rozdział dodam w czwartek :)


Przypomnę tylko, że jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, wystarczy podać swój user w komentarzu - zakładka 'INFORMOWANI'.

1 komentarz:

Dziękuję za każdy komentarz :) ily